Wyprawa

Zabawy dla osób chcących się w coś bawić
Awatar użytkownika
Garnier De Naplouse
Forumowy Bywalec
Posty: 78
Rejestracja: 13 gru 2014, o 13:43
Lokalizacja: Akka

Re: Wyprawa

Cody podszedł do budowli i wyciągnął łuk, nałożył strzałę na cięciwę i wymierzył wprost przed siebie. Wziął krótki rozbieg i kopnął drzwi tak mocno, że wyleciały z zawiasów i uderzyły coś w środku. Nie przewróciły się, lecz zablokowały się w połowie wąskiej szopy i zasłaniały Codiemu dalszą część budy. Evans wszedł do środka. Przed nim nic nie było, ale w dalszej części, tej którą zasłaniały drzwi coś się poruszyło. Tam coś ruszało się i bulgotało na potęgę. Na wszelki wypadek nie podchodził. Przez chwilę stał i czekał, aż to coś wykona ruch. W tym czasie uspokoił się i przygotował się do strzału.
Drzwi upadły odsłaniając to coś. Był to zohr. Posturę miał jak zgarbiony człowiek, lecz był nieco wyższy od przeciętnej osoby. Zohry miały długie nogi, zakończone miękimi poduszkami, jak u kota. Jasnozielony kolor skóry, a ta dotykiem przypominała skórę elfa. Miały też długie, dwie ręce. Uginające się w trzech miejscach i dwukrotnie dłuższe niż ręce dorosłego męża. Zakończone były długimi na łokieć, ostrymi i zakrzywionymi pazurami, zdolnymi rozpłatać człeka w pełnym pancerzu jednym tylko cięciem. Ich pysk wyglądał tak ohydnie, że zdrowego człeka na sam widok przekręci. Miały nos, jak nos kota, długą czaszkę i tak cofniętą żuchwę, że cały ozór nie mieścił im się w pysku i pół wystawało z paszczy. Zohry były zwinne jak koty i bardzo, bardzo agresywne. Stwory były wykorzystywane na dużą skalę w ulicznych walkach. Walki zohrów cieszyły się większym powodzeniem niż walki psów. Szczęśliwcom, którym udało się takiego złapać pieniądze leciały z nieba. Pewnie bandyci złapali go i ukryli by wykorzystać wtenczas gdy skończą robotę.
Cody strzelił. Strzała pomknęła w kierunku czoła monstra, ale w ostatniej chwili ten zrobił obrót i uniknął pocisku. Wydało się to niemożliwe w tak małym pomieszczeniu, jednakże trzeba było w to uwierzyć. Zwiadowca sięgnął po kolejną strzałę, wiedział, że ma mało czasu. Nie zdążył. Potwórz rzucił się w jego kierunku całym ciałem i wypchnął go z sieni. Upadli na ziemię. Gwoli ścisłości, Cody na ziemi, a zohr na Codim. Łucznik zebrał w sobie całą siłę i zrzucił stwora na trawę. Szybko wstał, ale ten również był na nogach. Mierzyli się wzrokiem. Przez chwilę, ponieważ coś odwróciło uwagę stwora. Tym czymś była mała dziewczynka, która wbiegła na polanę. Chciała zapytać skąd ten hałas, lecz domyśliła się. Było już trochę za późno. Zohr rzucił się w jej kierunku. Zostały mu jeszcze dwa susy, wystarczająco czasu, by ją uratować, ale może poczekać chwilę. Gdy potwór zajmował, by się smarkulą nie mógł by jednocześnie obserwować przeciwnika.

Po pewnym czasie do Dalewina dołączył Nadar. Opowiedzieli sobie nawzajem co ich spotkało i zasiedli razem do kielicha. Pili w spokoju. Do czasu. W którymś momencie zapanował harmider. Nastał czas sądu. Proces odbywał się w tym samym szynku. Szybko wyniesiono stoły, wniesiono większe ławy i sąd był gotowy. Później wniesione Żeliwuja i Żeliwujową. Obserwowali nienawistnym wzrokiem widownię, ta z kolei nie szczędziła im wyzwisk, gróźb i błota. Błoto służyło za amunicję, można je było kupić od karczmarza lub nazbierać spod oberży, jednak wtedy ryzykowało się utratą miejsca.
Karczmarz dawał piwo za darmo, proces został sfinansowany przez stronę oskarżoną, bez jej zgody rzecz jasna.
Podsędek uwinął się szybko, przeczytał, a raczej wymyślił zarzuty i wydał wyrok. Powieszenie i utrata mienia. Teraz nadszedł czas zakładów. Tematem owych było: kto będzie dłużej rzęził i się rzucał. Wszyscy obstawiali na żonę, w okolicy było wiadome, że jest z niej ostra baba. Kiedy zapisy się skończyły, podsędek zdeponował pieniądze i wyprowadził oskarżonych na zewnątrz. Zatrzymali się pod pośpiesznie i niechlujnie zbudowaną szubienicą. Pozostało wybrać kata. Wioseczka nie posiadała własnego, raz, że drogie utrzymanie, a dwa, że przestępstw mało. Chętnych do objęcia tej zaszczytnej funkcji nie brakowało. Postanowiono wybrać szczęśliwca za pomocą konkursu. Kto szybciej opróżni garniec miodu. Walka była wyrównana, ale zwycięzcą mógł zostać tylko jeden. Zadowolony podsędek wskoczył na podwyższenie. Najpierw wziął do siebie Żeliwuja. Założył mu pętle na szyję i podstawił stołek. Żeby wykonać ten element trzeba było być nie mało zwinnym i silnym. Podsędek kopnął w stołek tak, że ten odleciał i walnął z hukiem w najbliższą chałupę i szybko podtrzymał lecącego w dół skazańca. Gdyby go puścił, ten umarł by od razu i nici z zabawy. Żeliwu zaczął miotać się i rozwierać usta jak wyrzucony na brzeg łosoś. Tymczasem tłumek liczył sekundy. Biedak skonał gdy zbliżył się do wioskowego rekordu. Ci którzy postawili na niego zacierali ręce.
Teraz podsędek przyciągnął do siebie babę. Wykonane wcześniej ruchy powtórzyły się. Z jedną różnicą. Katowi nieudało się złapać liny. Żeliwujowa opadła i rozległ się suchy trzask. Zewsząd rozległy się buczenia. Koniec procesu. Zawiedzeni rolnicy wrócili do karczmy.
Co robicie?
Kłótnia z idiotą jest jak gra w szachy z gołębiem. Bez znaczenia jak dobrze będziesz grał gołąb i tak poprzewraca wszystkie figury, nasra na szachownice i będzie dumny że wygrał.
Awatar użytkownika
Cody Evans
Użytkownik
Posty: 246
Rejestracja: 24 gru 2014, o 13:10
Kontakt:

Re: Wyprawa

Strzelam w potwora ma się rozumieć, dziewczynki poświęcać nie będę :D
By fire be purged!
Awatar użytkownika
Garnier De Naplouse
Forumowy Bywalec
Posty: 78
Rejestracja: 13 gru 2014, o 13:43
Lokalizacja: Akka

Re: Wyprawa

Cody się nie wahał, szybko strzelił w stwora. Czasami szybko znaczy też dokładnie. Strzała weszła w odsłonięte żebra potwora po samą lotkę. Pocisk musiał zrobić zohrowi totalny burdel w jego flakach. Maszkara zachłysnęła się krwią i upadła. Za chwilę jednak znowu wstała. Stała chybotliwie i niepewnie, ale jednak. Powoli podreptała w stronę Codiego. Zwiadowca wiedział, że miecz nie jest najlepszą bronią przeciwko zohrom. Sięgnął po swoją bezcenną linkę. Zakręcił ją kilka razy nad głową i uderzył żelazną kulą paskuda w łeb. Dzięki temu nie musiał podchodzić do przeciwnika. Głowa wroga rozszczepiła się na małe kawałki i oblepiła wszystko wokół. Cody na szczęście był poza zasięgiem eksplozji krwi, ale dziewczynka nie. Była teraz cała w czarnej mazi. Wcześniej łucznik miał zamiar ją zlać, ale teraz zmienił plan. Dziewczynka patrzyła na niego wzrokiem zbitego psa.
- Co teraz?- Zapytała.
- Wracamy do wioski. Spiorę cię jak się umyjesz…I kupie sobie nowy pas, ćwiekowany.-Smarkula spojrzała na niego przerażona.- Jak ty się w ogóle nazywasz?
- Pężyrka.
- Choć do domu…Pężyrko.
Co robicie? Wszyscy skończyliście wątki w wiosce. Możecie zadecydować, czy idziecie do Langi, czy do kryjówki bandytów, by wytłuc tą hołotę.
Ostatnio zmieniony 28 mar 2015, o 10:40 przez Garnier De Naplouse, łącznie zmieniany 1 raz.
Kłótnia z idiotą jest jak gra w szachy z gołębiem. Bez znaczenia jak dobrze będziesz grał gołąb i tak poprzewraca wszystkie figury, nasra na szachownice i będzie dumny że wygrał.
Awatar użytkownika
Cody Evans
Użytkownik
Posty: 246
Rejestracja: 24 gru 2014, o 13:10
Kontakt:

Re: Wyprawa

Idę do karczmy po moich "towarzyszy", uzgadniamy co i jak i chyba wyruszamy do Langi?
By fire be purged!
Awatar użytkownika
Shaiva
Moderator
Posty: 104
Rejestracja: 7 sty 2015, o 17:15

Re: Wyprawa

Ja bym zrobił rajd na bandytów. Dalewin powinien się postarać o pomoc straży w tym przedsięwzięciu, a Nader o siły inkwizycyji czy czegoś tam w miarę możliwości (taka sugestia tylko dla Nadera)
I wy, o których zapomniałem,
Lub pominąłem was przez litość,
Albo dlatego, że się bałem,
Albo, że taka was obfitość,
I ty, cenzorze, co za wiersz ten
Zapewne skarzesz mnie na ciupę,
I żem się stał świntuchów hersztem,
Całujcie mnie wszyscy w dupę…
Awatar użytkownika
Garnier De Naplouse
Forumowy Bywalec
Posty: 78
Rejestracja: 13 gru 2014, o 13:43
Lokalizacja: Akka

Re: Wyprawa

Kiedy Cody i Pężyrka dotarli do wioski była już późna noc. Dziewczynka odłączyła się i podreptała zmęczona do domu, natomiast łucznik poszedł do karczmy. W oberży byli tylko Dalewin i Nadar. Szynkarz spał za ladą. Drwal i diakon siedzieli po przeciwnych stronach stołu i pili zagryzając rakami. Gdy Evans wszedł towarzystwo się ożywiło. Kompani zaprosili go do stołu i poczęstowali bimbrem. Dalewin zwędził trochę z domu znajomka. Nieśpiesznie opowiedzieli swoje przygody. Należało się zdecydować gdzie pójść później. Cody i Nadar chcieli pójść do Langi. Chcieli zbadać inne tropy, dowiedzieć się więcej. Dalewin natomiast wolał udać się do kryjówki bandytów. Gdyby dostał wsparcie Więcmira i jego drużyny mogli by łatwo wybić te robactwo. Drwal jednak ustąpił. Wiedział, że sam, nic nie zdziała przeciwko dwójce. Zdecydowali się wyruszyć skoro świt. Pokoi na poddaszu budynku nie wynajęli wcześniej więc położyli się na ławach. Evans jednak stwierdził, że to mu nie pasuje i zapytał śpiącego karczmarza o pokoje. Bo krótkim mordobiciu oddał klucze do izb. Kiedy zwiadowca spytał o balię z wodą oberżysta spojrzał na niego zdziwiony. Było oczywiste, że o higienie tutaj nie słyszeli.
Rano spakowali toboły i wyszli. Szybko dogonił ich Więcmir. Miał w ręce skórzany wór.
- Ale były by jaja gdybym was nie dogonił.- Wydyszał.- Mam tutaj coś dla ciebie. Nagroda za schwytanie złoczyńców. Od podsędka. Okazało się, że był jednym z niewielu, którzy postawili na Żeliwuja na wczorajszym wieszaniu. Ciekawym, czy baba padła tak szybko przez przypadek. Nieważne, wygrał i teraz chętny by dawać nagrody.
Drwal przyjął pełen trzos złotych monet. Chciał podziękować, lecz dziesiętnik mu przerwał.
- Mam jeszcze coś. Pamiętasz jak byliśmy umówieni?- Wyjął z skrywanego za plecami wora parę ślicznych, zielonych butów ze skóry Gepata.- Uwinęliśmy się w tempie ekspresowym.
Dalewin przyjął prezent, usiadł czyimś ganku i przymierzył buty. Pasowały jak ulał. Z Więcmirem się wyściskali i poszli w swoją stronę. Drwal kątem oka zobaczył zazdrosne spojrzenia Nadara i Codiego. Buty z Gepata, to nie byle co.
Droga wiodła im obok wisielców. Wisiały sobie i spoglądały na świat. Pustymi oczami oglądały ich dawny świat.
Gdy byli już poza wiochą z lasu wyprysła Pężyrka. W dłoni miała pakunek, chyba z ubraniami.
- Mogę iść z wami?- Zaszczebiotała.- Mam już wszystko co potrzebuję. Rzeczy na zmianę i kotka.
Kot chyba niezbyt zadowolony z miejsca przebywania zaczął się rzucać. Dziewczyna ledwo mogła utrzymać tobół przed ucieczką.
- Ile ty masz lat?
- Dwanaście.- Po przeszywającym spojrzeniem Codiego zmieszała się.- Dziesięć…No dobra, sześć, ale jestem silna jakbym miała dwanaście.
Nadar udał, że obserwuję okoliczną florę i faunę, a Dalewin, że ogląda nowe buty.
Co robisz (tylko dla Codiego)?
Kłótnia z idiotą jest jak gra w szachy z gołębiem. Bez znaczenia jak dobrze będziesz grał gołąb i tak poprzewraca wszystkie figury, nasra na szachownice i będzie dumny że wygrał.
Awatar użytkownika
Cody Evans
Użytkownik
Posty: 246
Rejestracja: 24 gru 2014, o 13:10
Kontakt:

Re: Wyprawa

A niech idzie, byleby nie przeszkadzała, ciekawią mnie jej zdolności odnajdywania Codiego bez problemów więc kto wie, może się przyda.
By fire be purged!
Awatar użytkownika
Garnier De Naplouse
Forumowy Bywalec
Posty: 78
Rejestracja: 13 gru 2014, o 13:43
Lokalizacja: Akka

Re: Wyprawa

- Dobrze, możesz z nami iść.- Powiedział po chwili milczenia Cody.- Tylko żebyś nie przeszkadzała. Musisz być całkowicie posłuszna.
Dziewczynka zaczęła skakać z radości. Niestety w porywie radości wypadł jej tobołek razem z kocurem, który korzystając z okazji czmychnął w las. Na nic zdały się protesty Pężyrki, drużyna ruszyła dalej zostawiając zwierzaka samemu sobie. Podczas podróży Cody kilkukrotnie próbował wypytać dziewczynę o jej umiejętność nadzwyczaj cichego chodu oraz skąd umie tak dobrze wypatrywać różne rzeczy i osoby, w tym Codiego. Jednak za każdym razem gdy się do niej zwracał, ta wypatrywała w krzakach jakieś zwierzątko, dajmy na to jeża, krzyczała ,,O jaki śliczny jeżyk!”, biegła do niego by go podnieść i wszystkim pokazać. Dalewin i Evans spędzili większość życia w lesie, więc pokazywane zwierzęta znali bardzo dobrze. Nadara jednak zemdliło w trakcie demonstracji rodzinki nieco spasionych dżdżownic oraz nadmiernie owłosionego pająka. Łucznik na razie porzucił zamiar wypytywania dziecka. Jak przyjdzie czas to sama wyjawi.

Po południu doszli do miasta. Langia była spora. Wszystkie budynki były z cegły i miały miedziane dachy. Leżało w dolinie i jak się patrzyło z góry na miasto, to było one prawie jednostajnie pomarańczowe. W samym centrum stała ogromna katedra. Jej wieża została zbudowana na resztkach kalonki. Wieże w Langi zostały oczyszczone bardzo prędko. Grododzierżca miasta zorganizował pospolite ruszenie i ruszył na kalonki. Kpy wyrżnęli potwory i uratowali uwięzione niewiasty. Tego, czy zabrali skarby, czy szlachta im je odebrała, niewiadomo. Langia miała dziesiątki rynków. Mnóstwo stałych, taki jak rynek główny, lecz było też sporo tymczasowych, te powstawały w czasie targu czy świąt. Z dawien dawna pozycja osady była ustalana właśnie według rynków, ale teraz ustalano to według średniej ilości przerobionych czarownic na jeden dzień. Przerobionych czyli: złapanych, osądzonych, skazanych i straconych. Miasto wyciągało do dwudziestu na dobę. Grododzierżca był z tego powodu niezmiernie dumny. Niektóre manufaktury budowały swoje filię w ośrodkach miejskich przerabiających przynajmniej piętnaście dziennie. Langia należała do elity. Osiągnęliście cel podróży.
Co robicie? Jeżeli zajmujecie się którymś z wątków napiszcie najpierw którym, a następnie podjęte działanie. Jeżeli idziecie do jakiegoś przybytku/coś kupić/łotewer nie piszcie o wątku.
Kłótnia z idiotą jest jak gra w szachy z gołębiem. Bez znaczenia jak dobrze będziesz grał gołąb i tak poprzewraca wszystkie figury, nasra na szachownice i będzie dumny że wygrał.
Awatar użytkownika
Cody Evans
Użytkownik
Posty: 246
Rejestracja: 24 gru 2014, o 13:10
Kontakt:

Re: Wyprawa

Biorę małą do karczmy i pytam o tego Biezuja czy jak mu było, następnie idę do ratusza poszukać co nie co o tym magu.
(Jak chce to niech idzie ze mną ta dziewucha :P)
By fire be purged!
Awatar użytkownika
Shaiva
Moderator
Posty: 104
Rejestracja: 7 sty 2015, o 17:15

Re: Wyprawa

Idę do dzielnicy biedoty dyskretnie wypytać o tego co go jeniec na początku wskazał (nie pamiętam imienia ^^). Na razie nie udaję się jeszcze do domu o zielonych ścianach - wpierw rozeznanie.
I wy, o których zapomniałem,
Lub pominąłem was przez litość,
Albo dlatego, że się bałem,
Albo, że taka was obfitość,
I ty, cenzorze, co za wiersz ten
Zapewne skarzesz mnie na ciupę,
I żem się stał świntuchów hersztem,
Całujcie mnie wszyscy w dupę…
Zablokowany
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości