Strona 2 z 8
Re: Wyprawa
: 8 mar 2015, o 12:35
autor: Garnier De Naplouse
- Co z nim zrobimy?- Zapytał się Dalewin wskazując na więźnia.
- Zabijemy go.- Powiedział Cody.
Kiedy Nadar to usłyszał oczy wyszły mu z orbit.
- Jak można zabić bezbronnego człowieka? Jeżeli go zabijecie odwrócicie się od człowieczeństwa! Wiecie co różni nas od brudnych krasnoludów? To, że my nie zabijemy jeńców, potrafimy wybaczyć. To nie są tylko moje słowa, to są słowa całego narodu ludzkiego! Jak go zabijecie przestaniemy być wyższą rasą! Staniemy się brudni i nieczyści jak wieprze, które rodzą się tylko po to, aby pójść do rzeźni. Przed wami nie stoi teraz wybór, czy go zabić, czy nie, ale wybór, czy chcecie, aby ludzie nadal byli ludzcy.
- Wydaje mi się, że on ma rację.- Powiedział po chwili milczenia drwal.- Powinniśmy go wypuścić.
Cody wyjął miecz, nachylił się nad bandytą i przeciął krępujące go więzy.
- Dziękuje wam pany!- Powiedział rozmasowywując nadgarstki.- Widać po was, że prawdziwi z was ludzie.
Diakon przytaknął i przybrał światłą pozę pokazując przy tym swój profil.
- No dobra, zbieramy się. Jedźmy wpierw do wioski na bagnach.
Zebrali rzeczy i ruszyli w drogę ani Nadar ani Dalewin nie wiedzieli jednak, że Cody przy przecinaniu więzów leciutko zranił zakapiora. Rana była jednak wystarczająco głęboka, aby wtarte w ostrze proszki ze wschodu zadziałały. Kupiec, który mu to sprzedał zaświadczał, że zgon następuje bardzo szybko.
Wioska na bagnach nie posiadała nazwy. Była po prostu wioską na bagnach. Ludzie żyli tam z wydobywania gliny i sprzedawania bimbru. Teraz jednak wszystkie przy, bagienne ośrodki ludzkie przeżywały złoty czas. Dlaczego? Wszystko dzięki modzie. Daleko, w królewskich pałacach ustanawiano to, co teraz wszyscy mają posiadać lub jak się wszyscy maja ubierać i każdy musiał się dostosować. W modzie akurat był gnój i woda bagienna. Arystokraci codziennie rano oraz przed ważnymi spotkaniami nacierali się gdzieniegdzie gnojem i spryskiwali wodą z bagna. W rezultacie w takich wioskach każdy kto tylko miał siłę by kopać wykopywał gnój i ziemię, a reszta latała z wiadrami. Przez jakiś czas magnaci próbowali nawet pić taką wodę, ale fala zatruć zmusiła ich do zaprzestania.
Wjeżdżacie właśnie do takiej wioski. Dziesięć kurnych chat na krzyż i jedna świątynia.
Co robicie? Postać Shaivy wie gdzie ma iść (do chaty znajomego) reszta musi poszukać czegoś...liczę na waszą wyobraźnie. Możecie trochę poczekać z rozwiązywaniem zagadki i poszukać oberży. Łot ewer ju łont.
Re: Wyprawa
: 8 mar 2015, o 12:50
autor: Cody Evans
Cody udaje się do oberży w celu zaciągnięcia języka w sprawie miejscowych legend, skarbów i wszystkiego innego godnego uwagi.
Re: Wyprawa
: 8 mar 2015, o 13:39
autor: Asan
Diakon udaje się do świątyni w celu kontemplacji i zasięgnięcia języka u miejscowego kapłana.
Re: Wyprawa
: 8 mar 2015, o 15:33
autor: Shaiva
To co zastał u tego znajomego?
edit@cody: Gay party ( ͡° ͜ʖ ͡°)
musiałem... xD
Re: Wyprawa
: 8 mar 2015, o 16:47
autor: Garnier De Naplouse
Umówili się, że spotkają się w oberży, kiedy wszyscy skończą robotę i rozstali się.
Cody poszedł do oberży zaciągnąć języka. Chciał się dowiedzieć wszystkiego na temat różnorakich skarbów, miejscowych legend oraz wszystkiego innego wartego uwagi. Warto było też popytać o jakąś kryjówkę z jakąś rzeczą poszukiwaną przez bandytów. Żeby znaleźć karczmę trochę się naszukał. Musiał nawet zapytać jakiegoś kopacza o drogę. Okazało się, że zajazd jest przy głównym trakcie, ale kilkanaście minut drogi za wioską.
Oberża była większa od innych chałup, ale prezentowała się równie nędznie. Gliniany budynek ze słomianą strzechą. Otworzył drzwi i wszedł. Było jeszcze wcześnie, więc gości jeszcze nie było.
- Karczmarzu, piwa!- Krzyknął.- A do piwa…co tu macie do piwa?
Karczmarz chwile oceniał gościa. Czy zaproponować mu myszy, tak jak biedakom, czy raki, które serwowano tu tylko bogaczom.
- Raki.- Powiedział w końcu.
- To dawaj te raki.
Cody zlustrował pomieszczenie. Kilka ław i stołów. W dalszej części był osobny pokoik, zapewniający dyskrecje. Udał się w jego kierunku.
- Hola!- Zagrodził mu drogę Szynkarz.- To królewskie pomieszczenie, nie dla takich łajz.
- Jak przyjdzie Król, to mu ustąpię.- Powiedział i zręcznie wyminął Oberżystę.
Pokoik był malutki, mały stół i dwie ławy po przeciwnych stronach. Nie miał nawet okien.
Kiedy Karczmarz przyniósł posiłek Cody chwycił go za rękę i nakazał usiąść.
- Jest tu coś ciekawego w okolicy?- Zapytał.
- Na wschodzie, w gaju jest kryjówka heretyków…tych no, Hataków. Na północy jest Kalonka. Tak to nic ciekawego.
Wieże Kalońskie. Nazwa wzięła się od Kalona, króla Spennord. Królował on w zamierzchłych czasach, kiedy Spennord był potężny i zajmował ponad pół świata. Władca ów wpadł w pewien nudny dzień na świetny pomysł, każe wybudować jedną wieże na wioskę, dwie na miasto i trzy na stolice. A w tych wieżach umieścił najmłodszą córkę najbogatszego mieszkańca danej wioski, miasta lub stolicy razem z połową jego dobytku. Na niższych poziomach wieży czekały potwory. A były to stwory najróżniejsze: trolle, gargulce, bazyliszki, zombi, ghule, czy andy gdzieniegdzie byli też wrogowie polityczni lub niepokorni chłopi. Im władca mniej lubił danego bogacza tym groźniejszy potwór. Dzielni rycerze połamali sobie zęby na kilku pierwszych wyprawach i tak już zostało.
Wieże jednak kusiły prawie wszystkich. Kusiły czarodziejów i druidów. Wieże stanowiły schronienie dla wielu poczwar, które na wolności wyginęły dekady temu. Oczywiście przeżywały tylko te, których brak jedzenia, czy przeżyte lata się nie imały. Kusiły rycerzy, wychowanych na baśniach idealistów chcących zaznać przygody i sławy. Ci atakowali Kalonke i nigdy nie wracali. Kusiły władców szukających tam artefaktów mogących w jakiś sposób wzmocnić ich władzę. Opowieści dotyczące magicznych przedmiotów dających posiadaczom różnorakie zdolności były wyssane z palca. Nie przeszkadzało to jednak magnatom wydawanie fortuny na wynajmowanie najemników, by ci oczyścili wieże i przynieśli wszystko, co może być magiczne. Owi najemnicy rzadko wracali z powrotem. Kusiły różnorakich rzezimieszków bo złota w nich było tak wiele, że można by pić przez rok a było by jeszcze. Nie kusiły jedynie chłopów. Propaganda robiło swoje. Starsze i starsi wioski zawsze opowiadali, że „ Jak jo byłem mały, to sam widziołem, że jak jeden z naszych podlazł kiedyś do takiej i go coś capnęło do środka”. W rezultacie każdy rozsądny chłop trzymał się od nich z daleka a ci mniej rozsądni służyli za przykład dla młodszych pokoleń.
- A działo się tu coś ostatnio?
- Coś tam było. Jakiś czas temu dwóch zbójów wzięło do lasu kilku naszych. Nigdy nie wrócili. Ostatnio zaginął też Iw, głupi chłopak…pracował w magazynie.
- Możesz odejść.- powiedział Cody widząc, że niczego więcej już nie wydobędzie. Pozostało mu tylko delektować się rakami i paskudnym, rozwodnionym piwem.
Nadar wpierw poszedł do świątyni. Chciał pomodlić się i zapalić świeczkę dla swojego mistrza. Znaleźć świątynię nie było ciężko. Była w samym środku wioski. Była dosyć mała, idealna dla takiej małej wioseczki. Diakon wszedł do świątyni i głośno zaczął się modlić. Chciał pokazać wszystkim, że to on jest tutaj najważniejszy. Nie licząc Karwoga rzecz jasna. Podczas modlitwy nasłuchiwał. Większość modliła się za Iwa. Z tego co zrozumiał, ów Iw niedawno zmarł i raczej nie z przyczyn naturalnych.
Kiedy skończył podniósł się i poszedł do mieszkania Pastora. Pastor był starym, na wpół ślepym człowiekiem. Po ceremonialnym przywitaniu zaczął go wypytywać.
- Wie może Ojciec, czy ktoś tutaj brata się z bandytami?
- Jak ktoś tutaj ma się bratać z bandytami, to na pewno heretycy. Ci podlący założyli sobie bazę niedaleko, a teraz chodzą po wiosce i namawiają ludzi do zmiany religi na tę ich plugawą. Często widzę jak uciekają grupami w las. Tak sobie myślę i wydaje mi się, że to może być jeszcze właściciel tej wiochy. Przyjechał tu tydzień temu i nikt go jeszcze nie widział. Z nikim nie rozmawia, nigdzie nie wychodzi…dziwne to jakieś. Ostatnio podczas wieczornej modlitwy widziałem jak idzie w gaj. Na pewno coś knuje.
- O co chodzi z tym Iwem?
- Chłopak pilnował magazyn. Taki jeden spory budynek blisko wieży. Trzy dni temu, wyobraź sobie znaleźli go ze strzałą w gardle. Najdziwniejsze jest to, że miała pomarańczową lotkę!
- Dziękuje Ojcze, pójdę już.
Dalewin wiedział gdzie mieszka jego znajomy. Dobrych kilka staj za wioską. Czekał go dobry spacer. Po drodze musiał minąć Kalonke. Ten kawałek przebiegł. Kiedy widział już w oddali cel podróży zobaczył jeszcze kogoś. Na poboczu odpoczywali strażnicy. Przerwę w patrolu sobie robiły skurczybyki. Za moje pieniądze. Pomyślał drwal. Po chwili był już przy drzwiach. Coś mu nie pasowało. Żadnych dźwięków, żadnego dymu. Nic.
Co robicie?
W przyszłości czeka nas jeszcze kilka dłuższych opisów, tak jak tutaj Kalonka. Mam nadzieje, że przeżyjecie.
Re: Wyprawa
: 8 mar 2015, o 17:17
autor: Asan
Nadar postanowił odwiedzić wspomniany magazyn.
Re: Wyprawa
: 8 mar 2015, o 17:20
autor: Shaiva
Dalewin obszedł chatę szukając czegoś podejrzanego, zaglądając przez okna.
Re: Wyprawa
: 8 mar 2015, o 17:55
autor: Cody Evans
Cody po skończonym posiłku postanowił postraszyć karczmarza, ostatnie czego mu trzeba to paplający o nim karczmarz. Nie byłoby problemem go zabić ale niepotrzebny rozgłos też nie był na rękę zwłaszcza, że będzie tej karczmy jeszcze używał, udał się we wskazaną miejscówkę heretyków żeby dowiedzieć się co nie co. Nie miał zamiaru sam się pchać do wieży, w której mógł sobie siedzieć troll. Poruszając się zwinnie i cicho dotarł do kryjówki i wspiął się na pobliskie drzewo używając swojej liny i haka a następnie sprawdził teren swoją lunetą.
Re: Wyprawa
: 8 mar 2015, o 21:35
autor: Garnier De Naplouse
Nadar udał się w stronę magazynu, o którym wspomniał Pastor. Po drodze minął wieże, patrzył na nią z lękiem, ale też z zafascynowaniem. Co mogło się tam kryć? Pytał się w myślach. Kalonka niebyła wcale taka wysoka. Gdyby czterech chłopa stanęło na sobie, to dosięgli by czubka. Była zbudowana z gliny, dachu nie miała. Był pewnie zrobiony z drewna i nie wytrzymał próby czasu. Diakon otrząsnął się i poszedł dalej.
Po minucie był już na miejscu. Przed drzwiami siedziała dwójka strażników. Znudzeni pili i grali w kości. Kiedy Nadar spróbował podejść do magazynu stanieli przed nim i wyższy powiedział:
- Przejścia nie ma. Z rozkazu Hrabiego jest to zamknięte do czasu zakończenia śledztwa. Odejdź obywatelu.
- Tylko zerknę.
- Za twoje zerknięcie potoczą się nasze głowy. Odejdź.
Dalewin nasłuchiwał przez pewien czas, ale nic nie usłyszał. Postanowił obejść chałupę w poszukiwaniu czegokolwiek. Nic nie znalazł. Próbował wejrzeć przez okna, ale w pomieszczeniu ciemno. Wszystko wyglądało w porządku, ale takie nie było. Czuł odór. Odór śmierci.
Cody zjadł raki i wypił piwo. Pozostało się zbierać.
- Smakowało Panu?- Zapytał Karczmarz usłużnie.
- Piwo rozwodnione do granic możliwości, a raki niedobre.- Odpowiedział zgodnie z prawdą. Rzucił monetę w stronę Oberżysty. Ten złapał ją w locie z godną pozazdroszczenia wprawą.
- I jeszcze jedno.- Powiedział i uderzył Szynkarza w twarz tak, że ten padł na ziemię.- Jak komuś o mnie powiesz, to rozwalę ciebie i tę twoją budę…Jak tu przyjdę następnym razem, to nie rozcieńczaj tak piwa.
Cody poszedł do kryjówki Hataków. Kilka razy podczas drogi miał wrażenie, że ktoś go obserwuję, ale nikogo nie zauważył. W którymś momencie usłyszał hałas za sobą. Teraz cię mam. Pomyślał i skoczył w tył. Wylądował akurat twarzą przed tym. Tym czymś była mała dziewczynka urody raczej przeciętnej. Miała długie brązowe włosy, niebieskie oczy i zadarty nosek. Ubrana była w podziurawione i oblepione błotem łachmany.
- Ale mnie wystraszyłaś gówniaro. Czego chcesz?
- Mogę za Panem iść? Proooosze!
Co robicie? Jeżeli chcecie dłuższe opisy to musicie robić tak jak Cody, pisać to co planujecie zrobić jeżeli to się uda. Czasami jest to niemożliwe.
Re: Wyprawa
: 8 mar 2015, o 21:55
autor: Asan
Nadar postanowił, że nie odpuści i poda się za osobistego diakona hrabiego. Wiedział przecież jakie są zwyczaje szlachty, gdyż kiedyś mu je szczegółowo przedstawiało, stąd wiedział, że wielu arystokratów posiadało na dworze osobistego kapłana. Jeśli jednak by mu się nie udało miał inny plan: zamierzał wypytać mieszkańców o sprawę chłopca z magazynu.